poniedziałek, 24 lutego 2014

Książki odchudzające



Była sobie dziewczyna, która przechodziła koło pewnej dość znanej księgarni. Wcale nie zamierzała tam wchodzić, ale jak to zwykle bywa, skusił ją wielki napis SALE i 70%. "Ohh, to może zobaczę coś fajnego?" Z zacięciem iście detektywistycznym zaczęła gmerać w stosach książek w poszukiwaniu czegoś z przepisami/o dietach/o jedzeniu.
Wiecie, wg zasady - im durniejsze, tym lepiej.

 No i wpadła jej w ręce książka o tytule: "Dieta dr Beck. Myślenie wyszczuplające". Taa, pewnie znowu coś super dziwnego, ale po przeczytaniu okładki, stwierdziłam, że zawsze można spróbować. Zwłaszcza kiedy jest o połowę tańsza.. Skoro mają kiedyś do mnie przychodzić pacjenci i mówić jakich to diet oni nie próbowali, a ja będę kiwać głową i udawać że wiem o co chodzi, mając równocześnie wielką pustkę w głowie..to znak, że pora na edukację.

Całkiem spontanicznie zabrałam z półki jeszcze inną książkę - "Rok z Ewą Chodakowską. Twój dziennik fitness", tym razem w myśl zasady - a teraz szybko, zanim dotrze do nas że to bez sensu. Nie będę wnikać w to, czy Ewa jest dobra, zła, fajna, głupia, whatever. Ja z nią ćwiczę, dla mnie to jest ok, jeżeli komuś nie odpowiada taka forma ćwiczenia, to niech sobie znajdzie inną i po problemie :D
Dobrze, ale co z tymi książkami? Jeżeli miałabym określić je jednym zdaniem, jestem mile zaskoczona.



Książka dr Beck okazała się być ciekawą pozycją, nie chcę mówić na razie, że rewolucyjną dla mnie, to jeszcze czas pokaże. Nie jest to kolejna dieta cud ba, nie ma tam ani słowa o tym co konkretnie jeść. Jest za to sporo wskazówek złożonych w 6 tygodniowy program dotyczących tego jak zmienić swoje myślenie, nastawienie i nawyki tak, aby skutecznie zrzucić kilka kilogramów i co najważniejsze, nie powrócić do dawnej wagi. Zaryzykowałam i staram się dzień po dniu sumiennie wykonywać wszystkie polecenia i wskazówki. Jak na razie polecam :) A co z efektami? Poczekamy, zobaczymy :)

Czas na głośny swego czasu dziennik fitness. Przymierzałam się do jego kupna już chwilę, dlatego może lepiej, że zrobiłam to pod wpływem impulsu. Początkowo wrażenia miałam mieszane, jednak minęły one w miarę przeglądania i myśli: ..a gdyby tak? Do plusów na pewno zaliczyć można czytelne tabelki z dniami, gdzie zaznaczać można rodzaj aktywności jaką się wykonało danego dnia. Jest też trochę miejsca na notatki i określanie swojego samopoczucia każdego dnia. Jak twierdzi autorka, aby udowodnić, że aktywność ruchowa skutkuje również przemianą myślenia i samopoczucia. Jeżeli chodzi o mnie, dobra jest możliwość zapisywania różnych rodzajów ruchu w jednym miejscu. Buduje to na przestrzeni miesiąca pewien pogląd ile się zrobiło, daje motywację do działania. Jeżeli mogłabym coś dodać, to więcej miejsca np do zapisywania jadłospisu z każdego dnia, wtedy wszystko byłoby już w jednym miejscu. Co jeszcze? Zestawy ćwiczeń na każdy miesiąc do pracy nad konkretną partią ciała oraz krótkie sentencje motywujące. I ładne i dość mądre, nie mam czego się przyczepić :)
Z racji tego, że sam tekst posta powstał już chwilę temu, temat tych książek zapewne będzie się jeszcze przewijać na blogu.

Powiem Wam coś teraz w tajemnicy: jeżeli chcecie przeczytać o jakiejś książce na blogu, jesteście ciekawi opinii, chcecie się podzielić swoimi spostrzeżeniami/wrażeniami, to poniżej jest takie magiczne miejsce na wpisanie komentarza. Zatem śmiało :)

Na fejsbuku też jestem. Jak zawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz