Pierwsze prawie dwa tygodnie października już za nami, czemu
ten czas tak szybko leci – nie mam pojęcia. Za to jesień w pełni, piękna pogoda
i aż szkoda jej nie wykorzystać na poruszanie się na świeżym powietrzu tak
długo jak się da J
Na samym początku cyklu wspominałam, że mam plany związane z
bieganiem i przyznam się do nich kiedy będę bliżej pewności, że wypalą. Moi
znajomi, którzy tu zaglądają wiedzą już, bo od kilku tygodni przewija się to w
mojej gadce nazbyt często: MOJE PIERWSZE ZAWODY W BIEGANIU.
Na dobry początek będzie to II Bieg Niepodległości, czyli
innymi słowy Rzeszowska Dycha i jak sama nazwa wskazuje 10km do przebiegnięcia
przede mną J
Kiedy rok temu były te zawody pomyślałam sobie, że na następnych wśród tych
wszystkich ludzi będę też ja, mimo że w tamtym momencie bieganie w moim wydaniu
polegało na kilku zrywach wokół osiedla i umieraniu przez kilka dni po tym
epizodzie :D. Odległość 10km (słownie: dziesięć) wydawała mi się kosmiczna, ale
miałam na to rok. Co działo się w tym roku, to miejsce na inną opowieść,
najważniejsze że na poważnie zaczęłam biegać i realizować plan początkiem
września.
Cieszę się z tego tak, że nie mogłam już trzymać języka za
zębami :D
Co oprócz tego działo się w tym tygodniu? Początek roku akademickiego
to też wyzwanie pt: „znajdź czas na ćwiczenie”. Szło mi to dość różnie, bo poza
wykonywanym planem biegowym trafiło się kilka wolnych dni. O te kilka za dużo.
Tydzień na przełomie miesięcy:
Poniedziałek: tydzień
zaczęłam turbo wyzwaniem – szybkie przyjemne cardio
Wtorek: bieg wg
planu
Środa: nowy
miesiąc zaczęty z przytupem – wszystkie 6 minutówki jakie powstały, czyli jakaś
godzina ruchu. Woah.
Czwartek: Czas na
interwały, w tym dniu leciało 6 serii – 3 min szybszego biegu x 3 min marszu.
Zmęczyłam się przeokropnie, bieg miał niewiele z szybkości, ale byłam dzielna
Piątek i Sobota: shame
na całej linii. Dwa dni wolnego. To się nazywa weekend.
Niedziela: Bieg
według planu
Tydzień kolejny:
Poniedziałek: ćwiczenia
połączone: trening dla detocell academy + ćwiczenia na płaski brzuch z książki.
Wszystko Chodakowskiej, jak ktoś nie kojarzy zestawów, to wujek google powinien
pomóc J
Wtorek: Mało
intensywnie, za to coś nowego. Po raz pierwszy byłam na ścianie wspinaczkowej i
chyba mi się spodobało J
Środa: Przesunięty
bieg wg planu z poprzedniego dnia, znowu interwały. Taki sam stosunek biegu do
marszu, zmieniła się ilość serii, tym razem było ich 10
Czwartek:
Uczelnia dała o sobie znać <3 W sumie gdybym się zebrała, to czas na trening
też by się znalazł, ale tak się nie stało. Zatem wolne.
Piątek: bieg
według planu. Brzmi prosto, wymaga zmuszenia się do wyjścia. Ale potem już
tylko się zastanawiam dlaczego tak długo się zbierałam :D
Sobota: Skalpel
wyzwanie, to dalej wyzwanie. Bez skakania i przytupu, za to skutecznie w
dalszym ciągu.
Niedziela: Najdłuższy
odcinek do biegania do tej pory, potrafię już przebiec 45min bez przerwy i po
cichu myślę, że przebiegnięcie za niecały miesiąc dychy to nie takie karkołomne
przedsięwzięcie. Dzień był przepiękny, zebrałam się przed zachodem słońca i
zwiedziłam przy okazji sąsiednie osiedle.
Na dziś to tyle. Może niezbyt porywająco, za to plan biegowy
wykonywany w dalszym ciągu w 100%. A to się liczy dla mnie najbardziej, od
dzisiaj już wiecie dlaczego J
mam nadzieję, że osoby z listy nie będą mieć nic przeciwko umieszczeniu ich nazwisk tutaj. Jest ona dostępna w całości na runrzeszow.pl
źródło drugiego zdj: tumblr.com
Podziel się ze znajomymi!
źródło drugiego zdj: tumblr.com
Podziel się ze znajomymi!


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz