środa, 15 października 2014

Aktywnie w pigułce odcinek wrześniowo – październikowy



Pierwsze prawie dwa tygodnie października już za nami, czemu ten czas tak szybko leci – nie mam pojęcia. Za to jesień w pełni, piękna pogoda i aż szkoda jej nie wykorzystać na poruszanie się na świeżym powietrzu tak długo jak się da J

Na samym początku cyklu wspominałam, że mam plany związane z bieganiem i przyznam się do nich kiedy będę bliżej pewności, że wypalą. Moi znajomi, którzy tu zaglądają wiedzą już, bo od kilku tygodni przewija się to w mojej gadce nazbyt często: MOJE PIERWSZE ZAWODY W BIEGANIU.
Na dobry początek będzie to II Bieg Niepodległości, czyli innymi słowy Rzeszowska Dycha i jak sama nazwa wskazuje 10km do przebiegnięcia przede mną J Kiedy rok temu były te zawody pomyślałam sobie, że na następnych wśród tych wszystkich ludzi będę też ja, mimo że w tamtym momencie bieganie w moim wydaniu polegało na kilku zrywach wokół osiedla i umieraniu przez kilka dni po tym epizodzie :D. Odległość 10km (słownie: dziesięć) wydawała mi się kosmiczna, ale miałam na to rok. Co działo się w tym roku, to miejsce na inną opowieść, najważniejsze że na poważnie zaczęłam biegać i realizować plan początkiem września.

Cieszę się z tego tak, że nie mogłam już trzymać języka za zębami :D

Co oprócz tego działo się w tym tygodniu? Początek roku akademickiego to też wyzwanie pt: „znajdź czas na ćwiczenie”. Szło mi to dość różnie, bo poza wykonywanym planem biegowym trafiło się kilka wolnych dni. O te kilka za dużo.

Tydzień na przełomie miesięcy:

Poniedziałek: tydzień zaczęłam turbo wyzwaniem – szybkie przyjemne cardio

Wtorek: bieg wg planu

Środa: nowy miesiąc zaczęty z przytupem – wszystkie 6 minutówki jakie powstały, czyli jakaś godzina ruchu. Woah.

Czwartek: Czas na interwały, w tym dniu leciało 6 serii – 3 min szybszego biegu x 3 min marszu. Zmęczyłam się przeokropnie, bieg miał niewiele z szybkości, ale byłam dzielna

Piątek i Sobota: shame na całej linii. Dwa dni wolnego. To się nazywa weekend.

Niedziela: Bieg według planu


Tydzień kolejny:

Poniedziałek: ćwiczenia połączone: trening dla detocell academy + ćwiczenia na płaski brzuch z książki. Wszystko Chodakowskiej, jak ktoś nie kojarzy zestawów, to wujek google powinien pomóc J

Wtorek: Mało intensywnie, za to coś nowego. Po raz pierwszy byłam na ścianie wspinaczkowej i chyba mi się spodobało J

Środa: Przesunięty bieg wg planu z poprzedniego dnia, znowu interwały. Taki sam stosunek biegu do marszu, zmieniła się ilość serii, tym razem było ich 10

Czwartek: Uczelnia dała o sobie znać <3 W sumie gdybym się zebrała, to czas na trening też by się znalazł, ale tak się nie stało. Zatem wolne.

Piątek: bieg według planu. Brzmi prosto, wymaga zmuszenia się do wyjścia. Ale potem już tylko się zastanawiam dlaczego tak długo się zbierałam :D

Sobota: Skalpel wyzwanie, to dalej wyzwanie. Bez skakania i przytupu, za to skutecznie w dalszym ciągu.

Niedziela: Najdłuższy odcinek do biegania do tej pory, potrafię już przebiec 45min bez przerwy i po cichu myślę, że przebiegnięcie za niecały miesiąc dychy to nie takie karkołomne przedsięwzięcie. Dzień był przepiękny, zebrałam się przed zachodem słońca i zwiedziłam przy okazji sąsiednie osiedle.


Na dziś to tyle. Może niezbyt porywająco, za to plan biegowy wykonywany w dalszym ciągu w 100%. A to się liczy dla mnie najbardziej, od dzisiaj już wiecie dlaczego J

mam nadzieję, że osoby z listy nie będą mieć nic przeciwko umieszczeniu ich nazwisk tutaj. Jest ona dostępna w całości na runrzeszow.pl
źródło drugiego zdj: tumblr.com

Podziel się ze znajomymi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz