piątek, 24 października 2014

5 trików w walce z nadwagą



Jeden wielki paradoks.
Z jednej strony owładnięci przez wizję perfekcyjnego wyglądu, szczupłej sylwetki i ciągłego odchudzania się, z drugiej mający problem z coraz większymi cyferkami jakie pokazuje waga. Tacy jesteśmy my, współcześni ludzie. Nie dałoby się znaleźć złotego środka? Jasne, że tak. Ale jak wiadomo, nie jest to takie proste.
Tym razem na tapetę idzie otyłość, z racji Światowego Dnia Walki z Otyłością obchodzonego właśnie 24 października.

Trzeba sobie jasno powiedzieć: problem otyłości, podobnie jak inne zaburzenia odżywiania to w przede wszystkim problem psychiczny. I zmiana stanu rzeczy – w tym przypadku utrata zbędnych kilogramów nie jest tylko kwestią diety, ale w pierwszej kolejności zmiany myślenia, nastawienia, uwierzenia w swój sukces i zmiany nawyków, w taki sposób, żeby wprowadzone zmiany były trwałe.

No i oczywiście wiary we własne możliwości.

Każdy problem z nadmierną wagą to złożona historia, na którą składają się czynniki psychologiczne, w pewnym stopniu uwarunkowania genetyczne, również co ciekawe to, w jaki sposób odżywiały się nasze mamy będąc z nami w ciąży (o tym jeszcze kiedyś szerzej), no i oczywiście STYL ŻYCIA.
Skoro jednak coraz więcej mówi się o zagrożeniach jakie niesie ze sobą nadwaga i otyłość, to dlaczego dotyka to coraz większej liczby osób (w Europie nadwagę ma 30-70% społeczeństwa, otyłość 10-30%; w Polsce z kolei nadwaga i otyłość dotyczą ponad 65% kobiet i mężczyzn w średnim wieku!)?

Powodów dużo, zebrałam kilka z nich. Za to zmiany na ich podstawie można wprowadzić praktycznie od razu:

- Nieregularne posiłki: nie mamy czasu, kiedy jesteśmy głodni, jemy coś w biegu. I to coś zazwyczaj jest przetworzone, kaloryczne i nazywa się fast food. Wrzucamy w siebie coś takiego i nawet jeżeli się najemy, to nie dostarczamy do swojego organizmu nic przydatnego poza dużą ilością soli, kalorii i tłuszczu. Nope.

Jak to naprawić? Wychodzisz na cały dzień i nie masz szansy na obiad o normalnej godzinie? Zaplanuj sobie/przygotuj to, co weźmiesz ze sobą z domu: sałatka robiona własnoręcznie nie jest wybitnie czasochłonna, w dodatku zazwyczaj ma mniej soli i konserwantów niż taka kupiona w sklepie.

- Za dużo zjedzonych kalorii: prawda brutalna, ale jeżeli chcemy schudnąć/nie przytyć to podjadanie nie jest najlepszym pomysłem. Nie kontrolujemy wtedy zjedzonych kalorii, a zjedzone oprócz tego normalne posiłki zwiększają jeszcze ich ilość. Te podjadane też się przecież liczą! Efekt? Za dużo zjedzonych kalorii w stosunku do tego ile ich wykorzystamy, to odłożone zapasy w boczkach.

Jak to naprawić? Jedz regularnie co mniej więcej 3 godziny, dzięki temu unikniesz impulsywnego jedzenia czegokolwiek pod wpływem głodu. Zawsze miej też pod ręką wodę i jakiś owoc – mimo, że jest bogaty w cukry, są one o wiele korzystniejsze niż te zawarte w batonikach. Nie mówiąc już o mniejszej liczbie kalorii.


- Brak śniadań: kiedy wstajemy rano, w naszej krwi krąży bardzo niewiele cukru, bo większość z niego została wykorzystana przez organizm przez noc do przemian metabolicznych. Wydaje ci się, że jeżeli nie zjesz śniadania twój organizm zacznie korzystać z zapasów? Nic bardziej mylnego. Nie dostając jedzenia po nocy, przestawi się na tryb oszczędzania, a to co dostanie później, odłoży na gorsze czasy. W boczkach. Dodatkowo głód, który prędzej czy później się pojawi, a wtedy nieopatrznie możemy zjeść więcej (i w boczki). Błędne koło się zamyka.

Jak to naprawić? Jedz śniadania :D Jeżeli boli Cię wstawanie 5 min wcześniej, to przygotuj sobie jedzenie wieczorem i włóż do lodówki. Albo lepiej organizuj czas. Śpieszysz się? Weź śniadanie ze sobą i zjedz np. w drodze do szkoły/pracy/uczelni, najlepiej do GODZINY po wstaniu.

- Mało ruchu: tu w sumie nie ma co wypisywać mądrości, bo chyba wszyscy wiemy o co chodzi? Jeżeli nie, to o zaletach aktywności fizycznej pisałam tutaj: (klik).

Jak to naprawić? Co jeżeli nie lubisz się ruszać? Staraj znaleźć sobie jakąś dyscyplinę, która ci się podoba, sprawia ci radość – będziesz mieć więcej motywacji, żeby to robić. Jak często? Jak zaczniesz od 3 treningów w tygodniu, to już będzie dobrze. Optimum to 5x tydzień po ok. 30 min umiarkowanej intensywności, albo 3x tydzień 20 min bardziej intensywnego ruchu.

- Rodzaj i ilość picia: nie pijesz zbyt dużo bo nie masz ochoty, a jeżeli już to duże ilości słodkich, gazowanych napojów, soków owocowych tylko z nazwy (bo ze składu, to już mniej), ew. hektolitry kawy. To ostatnie uwielbiam i jeżeli mnie ktoś jej pozbawi to niech uważa, ale staram się nie przesadzać z ilością J Co do innych wymienionych: cukier, cukier i jeszcze raz cukier. Reszta już chyba zbędna.

Jak to naprawić? Najlepsza do picia jest woda, jeżeli 1,5 litra wydaje wam się ilością nie do ogarnięcia, zajrzyjcie na challenge który kiedyś zrobiłam (klik), powinno pomóc. Nie lubisz czystej wody? Pij herbatę - np. zieloną, dodawaj do czystej wody plasterek pomarańczy albo cytryny. Soki? Tak, ale te 100% kupione lub nawet zrobione własnoręcznie. Przy czym należy pamiętać: mimo, że bez dodatku cukru albo substancji słodzących w dalszym ciągu zawiera sporo tego naturalnego pochodzącego z warzyw i owoców. Dlatego szklanka dziennie w zupełności wystarczy.


To tyle ode mnie. Mam nadzieję, że przydadzą Wam się te rady. A może macie jakieś swoje triki?

Korzystałam z:

Podziel się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz