sobota, 14 grudnia 2013

Wodny challenge.




Organizm człowieka, mówi dostępna nam wiedza składa się z 60 - 70% wody. Potrzebujemy jej do wielu rzeczy: występuje we wszystkich tkankach naszego ciała, jest rozpuszczalnikiem większości ważnych związków chemicznych, środkiem transportu wszystkich składników organicznych i nieorganicznych do każdej komórki ciała. Oprócz tego usuwa z naszego ciała toksyny, uczestniczy w trawieniu i reguluje temperaturę ciała przez pot i parowanie.


Tak samo, jak z pewnością części z was, obiło mi się o uszy kiedyś, że wodę trzeba pić. Najlepiej niegazowaną, dobrze jeżeli jest jej co najmniej 1,5l dziennie. Jednak nawet dla mnie, choć nigdy nie miałam problemów z nawadnianiem się wszelakimi rodzajami herbat, kawą i oczywiście wodą, półtora litra wydawało mi się wielkością wręcz kosmiczną i niemożliwą do realizacji.

Niemożliwą?
Eee, brednie. Muszę to sprawdzić.
Z pomocą przyszedł mi obrazek zobaczony gdzieś w otchłaniach internetów - butelka z naklejonymi karteczkami z godzinami. "Mmm, niezłe. Tylko te karteczki. W torbie po 5 minutach odpadną, ale gdyby tak markerem.."

Jak pewnie widzieliście na fejsbuku w środę małą zapowiedź, postanowiłam spróbować. Czy mi się udało? Zaraz się przekonamy. Z kwestii organizacyjnych: butelkę podzieliłam sobie co kilka godzin - 10.00, 13.00, 15.00, 17.00 i 19.00.Nie do końca równo, ale.. kto by się tym przejmował :D

7:30 - Otwieram butelkę, pierwsze dwa łyki zaraz po wstaniu z łóżka, na wpół przytomnie. Na potem będzie mniej.
10:30 - Pierwsza podziałka była o 10:00, a cel nie osiągnięty! No ale, kto by brał ciężką butelkę na krótkie zajęcia? Nie, dziękuję.
Nadrabiam szybko, przepijając wodę kawą.
12:00 - Biegam do łazienki jak głupia, ale za to woda wypita aż do następnej kreski. Yupi!
13:30 - Obiad zjedzony, dzisiaj zupa - kolejne płyny do dodania. Jeszcze trochę zostało do następnej podziałki, może zdążę..
15:10 - No, prawie się udało. Został łyk, ale nadrobię go później.
17:00 - Udało się. A nie byłam tego taka pewna..za to teraz już z górki, po tańcach dopiję wszystko na pewno.
19:00 - Uff, wysiłek fizyczny, który jest przyjemnością - sama radość! Woda wypita, ja szczęśliwa: UDAŁO SIĘ.

Można? Można!
Na własnym przykładzie udało mi się przekonać, że 1,5 litra wody dziennie to nie jest znowu aż tak dużo. Nie liczymy oczywiście innych płynów w postaci herbaty, kawy, czy obiadu.
I mimo że, momentami wymiękałam, to w ogólnym rozliczeniu, jeżeli w miarę racjonalnie rozłoży się tą objętość na cały dzień, to nie taki diabeł straszny..

Podziel się ze znajomymi!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz