
Życie szare jak ziemniak. I schabowy. A do tego kapusta (nie żebym coś miała do takiego dania).
Na pierwsze danie obowiązkowo rosół, bo jak to, niedziela bez rosołu? (No z tym już gorzej, bo rosołu zwyczajnie nie lubię.) Zwyczajnie, prosto, szaro. W prawie każdym polskim domu. Piszę " prawie", bo u mnie nie ma rosołu w niedzielę. A jak jest, to sporadycznie (o dzięki wam niebiosa!) Któż z nas tego nie zna?
Myjąc zęby przyszedł mi do głowy tytuł posta i doprowadził mnie do innej myśli.Jakiej? Jemy to samo. Ciągle, tydzień w tydzień, rok, w rok. Zwykłe dania, których nauczyliśmy się od naszych rodziców, a później przekażemy swoim dzieciom.
I wcale nie chodzi mi o najeżdżanie na "polaczków - cebulaczków", bo coś takiego swoją drogą jest po prostu przykre. Uwielbiam naszą tradycyjną kuchnię i jestem z niej dumna. Tylko gotowanie non - stop tego samego przypomina mi trochę zachowanie orła wychowanego z kurami, który grzebie w ziemi tak jak one, zamiast podnieść głowę w górę i rozwinąć skrzydła.
Chyba właśnie to mam na myśli. O rozwinięcie skrzydeł, ale nie po to żeby odlecieć do przysłowiowych ciepłych krajów jakimi są dania z różnych zakątków świata, tylko odnajdywanie piękna w tym co się ma. I chociaż nie będę ukrywać - uwielbiam kuchnię śródziemnomorską, interesuje mnie meksykańska (ale jak na razie uważam tylko, że jest fajna) i wiele innych, to bardziej chyba cieszy wynajdywanie i korzystanie z przepisów współczesnej kuchni polskiej.
Nie jest bowiem tajemnicą, że najlepsze dla naszego zdrowia jest właśnie to, co rośnie najbliżej nas (ale błagam, nie rozumiejcie przez to przydrożnej, naszpikowanej spalinami jabłoni, tylko produkty wytwarzane w naszej szerokości geograficznej). Hmm, to teraz z czystym sercem wszyscy będą opychać się pierogami z kapustą na najbliższej Wigilii.
A ty lubisz ziemniaki? Pokaż to swoim znajomym na facebooku! #lubieziemniaki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz