poniedziałek, 15 września 2014

Aktywnie w pigułce - tydzień drugi


Spodobało mi się chwalenie jak idzie mi dbanie o codzienną dawkę ruchu, z jednej strony mówię całemu światu: „hej, udało mi się zrobić to i to”, a z drugiej uznałam, że taki swego rodzaju pamiętnik jest rewelacyjnym sposobem na obserwowanie własnego rozwoju.

W poprzednim tygodniu (możecie poczytać o nim TUTAJ), założyłam sobie 6 dni treningowych i 1 na regenerację i słodkie obijanie się :D, dodatkowo postanowiłam spróbować rannego treningu i dodatkowego wysiłku po zrobieniu planu biegowego. I z dumą oświadczam, że udało mi się w 100% z rezerwą na więcej!

Poniedziałek: top 5 z danego dnia powtórzone w 3 seriach + kilka ćwiczeń ze skalpela wyzwanie

Wtorek: bieganie wg planu – bez umierania z braku powietrza. I to rano (no dobra, o 9. Ale na wakacjach to dla mnie rano, więc się liczy :D). Mimo pierwotnych planów nic więcej tego dnia nie zrobiłam, ale i tak było spoko.

Środa: top 5: 7 zestawów po jednej serii każdy. W założeniach miałam 8 zestawów, ale po 7 dałam sobie siana. Nie ma co porywać się od razu z motyką na słońce i zaharować do niemożliwości. A następnego dnia nie być w stanie ruszyć ręką czy nogą.

Czwartek: chyba najbardziej różnorodny dzień pod względem ćwiczeń: bieg wg planu, potem zestaw „ćwiczenia na płaski brzuch” z książki i top 5 w ilości 1 seria razy 3.

Piątek: ćwiczenia Ewy o wdzięcznej nazwie „Ekstra figura” (co właśnie mnie skusiło, hehe) nagrane pod patronatem Shape’a. Miłe i przyjemne prawie 45 min wysiłku.

Sobota: bieg wg planu – tym razem interwały biego – marszowe. Chyba moje ulubione.

Niedziela: REGENERACJA, to piękne słowo :D na jego dźwięk aż się uśmiecham.

Podsumowując: Przypomniałam sobie jak bardzo lubię bieganie i czemu daje mi to tyle radości. Nie mam tutaj na myśli sławnego haju endorfinowego, ale satysfakcji z pokonywania swojego „nie chce mi się/ nie dam rady”, robienia czegoś co daje poczucie wolności i wyjątkowości – w końcu nie wszyscy dadzą radę przebiec tyle co ja! Kilka razy ćwiczyłam dłużej niż pół godziny, wzrasta powolutku moja wydolność tlenowa.

Ćwiczenie przez końcówkę tygodnia wymagało ode mnie większego wysiłku woli, znalezienia czasu, zmuszenia się. Ale za to satysfakcja po skończonym treningu wynagradza wiele J

Co w przyszłym tygodniu? 1, albo 2 treningi rano – tak dla czystej przyjemności (oczywiście reszta treningów tez się odbędzie J) I spróbuję ograniczyć słodycze w przyszłym tygodniu. Czy mi wyjdzie, zobaczymy :)


Ciao

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz