poniedziałek, 8 września 2014

Aktywny tydzień w pigułce



Nienawidzę pisać wstępów, nigdy nie wiem od czego zacząć. Kasuję, poprawiam, znowu usuwam i tak od 10 minut. A chciałam dzisiaj jedynie pochwalić się Wam tym, co udało mi się zrealizować z chytrego planu zwanego „rusz w końcu tyłek i zacznij ćwiczyć”.


Z racji swojego marzenia/planu, którego realizacja nastąpi za jakieś 2 miesiące (to już tak niedługo!) motywację miałam jeszcze większą, bo jeżeli nie zacznę trenować tak na serio, to nic z tego nie będzie, a wtedy, to już na pewno sobie nie podaruję.

Tak więc z początkiem września wzięłam się ostro do roboty.

Po dłuższej przerwie od biegania (nie mam pojęcia jak to się stało; chyba po prostu kiedy się nie przymuszę w pewnym momencie, chęci znikają, a co najważniejsze, zapominam jak bardzo polubiłam bieganie w tym roku!) zdawałam sobie sprawę, że do realizacji planu sporo jeszcze mi brakuje. No i muszę przyznać: wypluwanie płuc przy lamersko krótkim treningu nie jest najprzyjemniejszym uczuciem, podobnie jak zakwasy w każdym możliwym miejscu na nogach. Ale działa mobilizująco: złoszczę się, jestem zmęczona, ale chcę sobie udowodnić że potrafię i dam radę.

Co robiłam przez ten tydzień?

Nie jestem typem osoby, która wstaje skoro świt i pędzi na trening. Ile razy próbowałam to zmienić, tyle razy ranem ze zdziwieniem wyłączałam budzik, że mogło mi wpaść do głowy dzień wcześniej coś tak absurdalnego, jak wstawanie godzinę wcześniej żeby się zmęczyć. Chociaż udało mi się to kilka razy. Bieganie rano po lesie to jedna z przyjemniejszych rzeczy J Trenowałam więc późnym popołudniem, albo pod wieczór. Oprócz biegania (3 treningi, jak plan nakazał), włączałam ćwiczenia Chodakowskiej. Łatwiej mi, jeżeli ktoś za mnie zadecyduje jakie ćwiczenia mam w dany dzień wykonywać, o wiele szybciej zabieram się wtedy za ćwiczenie, w końcu odpada mnóstwo czasu na podejmowanie decyzji.

Poniedziałek: skalpel II + top 5 z danego dnia powtórzone 2 razy

Wtorek: bieg wg planu; nie powiem jaki był długi (a raczej krótki) bo się wstydzę. Wiem że każdy od czegoś zaczyna, ale pochwalę się wtedy, kiedy będę miała czym :D + turbo wyzwanie trening dla detocell academy

Środa: top 5 z danego dnia 3 powtórzenia (to po tym umierałam przez następne 2 dni)

Czwartek: bieg wg planu

Piątek: Hmm, treningu nie było. Trochę przez brak czasu, trochę przez brak mobilizacji i porządnej organizacji. Gdybym się spięła, to bym zdążyła. Niestety -100 do wytrenowania i pięknych mięśni.

Sobota: Bardzo aktywny dzień i niestety podobnie jak w piątek bez treningu. Lamię już drugi dzień, jedynym usprawiedliwieniem jest zmęczenie totalne, które nakazywało leżeć plackiem po powrocie do domu.

Niedziela: dość bezstresowo, bo zaliczony jedynie bieg wg planu.

Podsumowując: Jak na początek, jestem z siebie dumna. Mimo, że bez ruchu były aż dwa dni, to zaliczyłam założenia minimum, czyli zrealizowanie wszystkich treningów z planu biegowego.
Co do poprawy? Codzienna porcja ruchu, z jednym dniem na regenerację. Spróbuję tych porannych treningów, może spodoba mi się na tyle, że porzucę moją ulubioną nocną porę? No i dodatkowo, jeżeli będę mieć siłę po bieganiu, to jakaś Chodakowska też się pojawi.

Hugs&kisses
No i nie zapomnijcie dać motywacyjnego lajka J



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz