Hola!
Jak to możliwe, że wakacje (przynajmniej dla niektórych)
właśnie się skończyły? Mimo że moja wolność od uczelni potrwa jeszcze miesiąc,
to koniec lata czuć w powietrzu. Wiecie, razem z nitkami tych rozkosznych
pajączków, które postanawiają nagle wejść do oka. Albo do ust.
Ale do rzeczy.
Czytając na innych blogach wpisy z linkami/ciekawymi
rzeczami w sieci/jak zwał tak zwał, pomyślałam że fajnie byłoby od czasu do
czasu zrobić podobny post z rzeczami na które natknęłam się w danym czasie. I
nie mam na myśli bynajmniej sterty zdjęć kotów, bo postanowiłam podejść do
sprawy poważnie, jak szanujący się dietetyk i zarzucić Wam od czasu do czasu
jakimś mięsem. Albo artykułem. Ewentualnie miejscem w sieci czy ciekawostką.
Here we go:
O tym, że kasza jaglana jest nie tylko zdrowa, ale i dobra
wie coraz więcej osób, ale czasami nie za bardzo wiadomo co można z niej
przygotować. Kaszomania to miejsce, gdzie można znaleźć mnóstwo pomysłów twórcze wykorzystanie tych malutkich, żółciutkich kuleczek.
Trochę z innej beczki. Kolejną rzeczą przeczytaną przeze mnie w tym miesiącu jest
książka Julity Bator „Zamień chemię na jedzenie”. Czytałam ją z mieszanymi
uczuciami często pomstując na niektóre zamieszczone w niej opinie, jednak
całościowo ocenić mogę ją na plus. Dobra dla wszystkich, niekoniecznie
zaznajomionych z zasadami zdrowego żywienia, a chcącymi poprawić swoje
nawyki i zacząć jeść prawdziwe produkty, bez dodatku zbędnych polepszaczy. Dodatkowym atutem są zamieszczone w książce przepisy na zdrowe i mało skomplikowane dania. Czytając niektóre, miałam ogromną ochotę od razu je wypróbować. :) Być może pokuszę się kiedyś na szerszą recenzję tej książki, zwłaszcza, że widziałam już kolejną jej część.
Kilka przydatnych wskazówek, jak małymi krokami usunąć albo zmniejszyć ilość cukru w swojej diecie
Chciałabym ćwiczyć regularnie, mam możliwości, wiedzę o zaletach
aktywności, tylko jakoś chęci brak. Dlatego dla wszystkich opornych, albo nie
do końca przekonanych polecam ten tekst. Bo w końcu biegają nie tylko nogi, ale także (o
ile nie przede wszystkim!) głowa.
Pamiętacie tę piosenkę? Legendy głoszą, że po lekkiej
modyfikacji przepisu coś z tego wychodzi, za to moje dzieciństwo zostało
zrujnowane, kiedy usłyszałam ją po wielu latach i dowiedziałam się, że to
ciasto, którego się „nie gniecie”, a nie jak byłam przekonana „nie piecze”.
Cóż. Oficjalna wersja przynajmniej ma sens w przeciwieństwie do tej w mojej
głowie.
Tyle ode mnie. Piszcie w komentarzach jak wam się podobało,
a może sami natknęliście się na coś ciekawego ostatnio?
No i tradycyjnie, możecie podzielić się tym zacnym wpisem ze swoimi znajomymi na facebook'u. Naciskając przycisk. O tu .
No i tradycyjnie, możecie podzielić się tym zacnym wpisem ze swoimi znajomymi na facebook'u. Naciskając przycisk. O tu .

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz