poniedziałek, 1 września 2014

Fast foody #1 - czyli co w sieci piszczy.




Hola!

Jak to możliwe, że wakacje (przynajmniej dla niektórych) właśnie się skończyły? Mimo że moja wolność od uczelni potrwa jeszcze miesiąc, to koniec lata czuć w powietrzu. Wiecie, razem z nitkami tych rozkosznych pajączków, które postanawiają nagle wejść do oka. Albo do ust.

Ale do rzeczy.


Czytając na innych blogach wpisy z linkami/ciekawymi rzeczami w sieci/jak zwał tak zwał, pomyślałam że fajnie byłoby od czasu do czasu zrobić podobny post z rzeczami na które natknęłam się w danym czasie. I nie mam na myśli bynajmniej sterty zdjęć kotów, bo postanowiłam podejść do sprawy poważnie, jak szanujący się dietetyk i zarzucić Wam od czasu do czasu jakimś mięsem. Albo artykułem. Ewentualnie miejscem w sieci czy ciekawostką.

Here we go:

O tym, że kasza jaglana jest nie tylko zdrowa, ale i dobra wie coraz więcej osób, ale czasami nie za bardzo wiadomo co można z niej przygotować. Kaszomania to miejsce, gdzie można znaleźć mnóstwo pomysłów twórcze wykorzystanie tych malutkich, żółciutkich kuleczek.

Trochę z innej beczki. Kolejną rzeczą przeczytaną przeze mnie w tym miesiącu jest książka Julity Bator „Zamień chemię na jedzenie”. Czytałam ją z mieszanymi uczuciami często pomstując na niektóre zamieszczone w niej opinie, jednak całościowo ocenić mogę ją na plus. Dobra dla wszystkich, niekoniecznie zaznajomionych z zasadami zdrowego żywienia, a chcącymi poprawić swoje nawyki i zacząć jeść prawdziwe produkty, bez dodatku zbędnych polepszaczy. Dodatkowym atutem są zamieszczone w książce przepisy na zdrowe i mało skomplikowane dania. Czytając niektóre, miałam ogromną ochotę od razu je wypróbować. :) Być może pokuszę się kiedyś na szerszą recenzję tej książki, zwłaszcza, że widziałam już kolejną jej część. 

Kilka przydatnych wskazówek, jak małymi krokami usunąć albo zmniejszyć ilość cukru w swojej diecie

Chciałabym ćwiczyć regularnie, mam możliwości, wiedzę o zaletach aktywności, tylko jakoś chęci brak. Dlatego dla wszystkich opornych, albo nie do końca przekonanych polecam ten tekst. Bo w końcu biegają nie tylko nogi, ale także (o ile nie przede wszystkim!) głowa.

Pamiętacie piosenkę? Legendy głoszą, że po lekkiej modyfikacji przepisu coś z tego wychodzi, za to moje dzieciństwo zostało zrujnowane, kiedy usłyszałam ją po wielu latach i dowiedziałam się, że to ciasto, którego się „nie gniecie”, a nie jak byłam przekonana „nie piecze”. Cóż. Oficjalna wersja przynajmniej ma sens w przeciwieństwie do tej w mojej głowie.

Miało nie być kotów. Ale przecież bez nich internety nie istnieją.

Tyle ode mnie. Piszcie w komentarzach jak wam się podobało, a może sami natknęliście się na coś ciekawego ostatnio?
No i tradycyjnie, możecie podzielić się tym zacnym wpisem ze swoimi znajomymi na facebook'u. Naciskając przycisk. O tu .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz